środa, 11 grudnia 2013

Rozdział 5. "Po raz ostatni ścisnęła mocniej jego dłoń, po raz ostatni spojrzała w czekoladowe tęczówki, po raz ostatni posmakowała jego ust..."


Kadra Austriaków godzinę przed konkursem udała się na oficjalne treningi. Wszyscy prócz Schlierenzauera,który zmierzał do lokalnego. Tym razem nie sam. Towarzyszyła mu Alex, która zajmowała siedzenie pasażera. Odkąd o wszystkim jej powiedział, czuł się jakoś lepiej, zrobiło mu się lżej.Gdy trafili do wyznaczonego miejsca, zaparkował samochód, po czym oboje ruszyli w kierunku szpitalnych drzwi. Dziewczyna stresowała się wynikami badań o wiele bardziej niż sam skoczek. Bała się, że jemu również się to udzieli, więc wolała po prostu się nie odzywać. Szli wzdłuż charakterystycznie oświetlonego, pustego korytarza. Co jakiś czas mijali pielęgniarki, które zalotnie trzepotały rzęsami na widok obecnego lidera Pucharu Świata. Jednak po napotkaniu karcącego spojrzenia brunetki idącej obok niego, niechętnie odwracały wzrok w drugą stronę. Bez problemu dotarli na oddział kardiologiczny.Po raz ostatni ścisnęła mocniej jego dłoń, po raz ostatni spojrzała w czekoladowe tęczówki, po raz ostatni posmakowała jego ust... 
- Będzie dobrze... - szepnęła, choć sama dobrze wiedziała, że te puste słowa nie mają najmniejszego sensu. Najwyraźniej próbowała uspokoić siebie, bo chłopak już dawno pogodził się z przyszłością. 
- Dobrze wiesz, że nie będzie - gorzko się uśmiechnął - Obiecaj, że jeśli wygram, wrócisz do skoków. A, gdy usiądziesz w końcu na belce startowej, wiedz, że zawsze będę przy tobie. Tylko po drugiej stronie. Bądź silna. 
Zapukał delikatnie w białe drzwi, za którymi znajdował się gabinet lekarza. Za zleceniem doktora Wernera miał przeanalizować wyniki badań i w razie potrzeby zatrzymać skoczka na oddziale:
- Na pana miejscu, w takim stanie nigdy nie poszedłbym na skocznię. Jednak nie mogę zabronić, ponieważ nie jest aż tak fatalnie. 
- Czyli mogę już wyjść ? - zapytał lekceważąco. Spotkanie z doktorem było dla niego jedynie formalnością. 
-  Naprawdę jesteś aż taki głupi ?! - zrezygnował z jakichkolwiek form grzecznościowych - To duży stres, wysiłek. Twoje serce może tego nie wytrzymać. 
- I tak już niezbyt długo wytrzyma. Dziękuję za konsultację, do widzenia. 
Mężczyzna w białym kitlu odprowadzał go wzrokiem z nadzieją, że jeszcze zmieni decyzję. Nic takiego się nie stało. Bez skrupułów karcił w myślach młodzieńca, choć musiał stwierdził, że trochę mu zaimponował. Być może uporem i ambicją, która od niego emanowała. Momentalnie posmutniał, gdy uświadomił sobie, że ktoś taki wkrótce odejdzie z tego świata. Nie miał żadnych optymistycznych opcji, uważał, że jeśli dojdzie do operacji, ta również się nie powiedzie. Znajomi raczyli nazywać go pesymistą, choć wolał określenie 'realista'. Zazwyczaj jego ciemne wizje się potwierdzały. Sięgnął po telefon,  by poinformować kolegę a Austrii o decyzji jego podopiecznego.

~*~
- Thomas, mógłbym cię o coś prosić ? - skoczkowie czekali na swoją kolejkę w przeznaczonym do tego domku. 
- O co chodzi ?
Morgensternowi udzielił się nastrój pozostałych i siedział jak na szpilkach w oczekiwaniu na swój skok. Był pewien, że przyjacielowi chodzi o jakąś drobnostkę.
- Dasz jej to po moim pogrzebie - wręczył mu kopertę. 
- Popierdoliło cię ?! - wrzasnął, przerywając grobową ciszę panującą w pomieszczeniu - O czym ty mówisz, stary ?! 
Cofnął dłoń kolegi i jeszcze raz pokręcił głową na znak degustacji. Według Schlierenzauera nie był to odpowiedni moment, żeby powiedzieć koledze z kadry prawdę, więc z rezygnacją odłożył białe zawiniątko na sąsiednie krzesełko.
 - Testament ? - zaśmiał się Kofler, który również nie znał powagi sytuacji - Jeśli jest tam coś dla mnie, z pewnością przekażę kopertę tej drobnej brunetce. 
- Dzięki Andreas - wysilił się na uśmiech. 
- A tak na poważnie... Do ciebie nie dochodzi,że prowadzisz ? Powtórzysz skok w drugiej serii i zostaniesz Mistrzem Olimpijskim. 
Czuł, że zbliża się ku końcowi. Co jakiś czas robiło mu się słabo, a w okolicach serca odczuwał co raz większy ból.W napięciu obserwował kolejnych zawodników lecących nad zeskokiem. Jego twarz przeszywały grymasy bólu, który stawał się nie do zniesienia. Może był szaleńcem, ale wcale nie żałował swojej decyzji. Dlaczego tak bardzo zależało mu, żeby Alex kontynuowała karierę ? Odpowiedź była banalnie prosta. Bał się, że sobie nie poradzi. Jeśli postawi sobie jakiś cel, z pewnością nie zrezygnuje z niego zbyt szybko na rzecz używek. Dwa miesiące, które zapowiadały się na najgorsze w jego życiu, okazały się najlepszymi. W końcu udało mu się doświadczyć prawdziwej miłości. To on miał jej pomóc za zleceniem trenera, wyszło zupełnie inaczej. Dzięki swojej obecności pomogła zapomnieć o wszystkich problemach. Tak bardzo po raz ostatni chciał ją przytulić. Błagał Boga o taką opcję, choć ze względu na stan wiedział, że to prawie niemożliwe. Kiedy przyszedł czas, zabrał narty i po chwili wyrósł przed nim zimowy krajobraz Soczi. Odepchnął się od belki. Czuł wiatr, który odsuwał od niego wszystkie problemy. Doskonale wyczuł próg, teraz pozostało mu tylko wyzwolić marzenia. Skocznia nie należała do największych, ale ten lot był jednym z najbardziej dłużących się w jego życiu. Wylądował na linii oznaczającej rozmiar skoczni. Wiedział, że mu się udało. W geście triumfu i przypływie euforii uniósł do góry dłonie zaciśnięte w pięści. Znów poczuł silne ukłucie. Tym razem ból okazał się zbyt silny...  Wszechogarniająca ciemność sprawiła, że runął na ziemię.
~*~
Gdy wylądował, była najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.  Gdy obok jego nazwiska pojawiła się jedynka uczucie szczęśliwości nasiliło się jeszcze bardziej, ponieważ wiedziała, że osiągnął swój cel. Później upadł... Przyklęknęła na śniegu, po czym wybuchnęła gromkim płaczem. Została okrążona przez cały team, zapewniający, że u Schlieriego wszystko w porządku. Twierdzili, że to tylko źle ułożona narta, za którą sędziowie nawet nie obniżą oceny. Zaniepokoili się, bo blondyn wcale się nie podnosił. Morgi i Kofler pobiegli zapytać o co chodzi. Ona nie musiała. Wiedziała, że nigdy nie będzie tak jak dawniej, że operacja wcale może nie pomóc. Nie biorąc pod uwagę dekoracji medalowej, cała kadra wsiadła do busa i ruszyła śladami karetki.

Znów wszystko dzieje się tak szybko... 14 grudnia epilog. Dlaczego wtedy ? Jest to dla mnie bardzo ważna data, ale o tym pod następnym wpisem :) 
Byle do świąt, bo ta szkoła powoli mnie wykańcza :< 
Pozdrawiam :* 
P.S.Dopiero dziś miałam okazję pooglądać film o Agacie Mróz. Jeśli jeszcze nie oglądałyście, gorąco polecam. Przeważnie nie wzruszam się przy filmach, ale ten był cudowny.

1 komentarz: