sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 3. 'Bo życie to największy ze wszystkich cudów...'

Wigilia - najcudowniejszy dzień w roku. Podczas, gdy na dole panowała świąteczna gorączka, Alex siedziała sama w swoim pokoju. Do domu zjechała się cała rodzina, a ona chciała uniknąć kolejnych pytań o dalszy przebieg kariery. Ograniczyła się jedynie do posprzątania swojego lokum i odkurzenia drugiego piętra, co było nie lada wyzwaniem biorąc pod uwagę wielkość posiadłości. Chciała mieć już za sobą wszelkie powitania i uroczystą kolację. Nie mogła doczekać się spotkania ze Schlierenzauerem. Piosenkę, która właśnie wydobywała się z odtwarzacza, zagłuszył dźwięk telefonu:
- Hej Mała, jak świąteczne przygotowywania ? - chłopak zanadto wykorzystywał 15 centymetrów wzrostu i kilka lat, które ich dzieliło.
- Oni krzątają się na dole, ja siedzę u siebie - powiedziała jak gdyby byłoby to conajmniej oczywiste.
- Nie mów, że nie skusisz się nawet na ubieranie choinki ?
- Zrobili to, gdy jeszcze spałam - odpowiedziała zrezygnowana.
- Skoro u siebie nie masz nic do roboty, zawsze możesz pobawić się w strojenie drzewka u nas. Będę po ciebie za 10 minut.
Nie zdążyła zaprzeczyć,gdyż chłopak rozłączył się. Spodziewał się takiej reakcji, więc wolał nie prowadzić dalszej konwersacji. Doskonale wiedział, dlaczego brunetka nie chciała schodzić do rodziny. Przez ostanie spotkania, bardzo dużo się o niej dowiedział. Wciąż starał się utrzymywać stosunki czystko koleżeńskie, co z czasem stawało się co raz trudniejsze. Niestety tylko to wchodziło w grę. Rozkochanie jej w sobie, a później pozostawienie na pastwę losu byłoby najokropniejszą rzeczą, jaką mógł zrobić. Nie ukrywał żalu i rościł pretensje do Boga, że akurat w tym czasie poznał tak cudowną osobę. Zaparkował pod znajomą bramą. Pozostało mu tylko czekać na ruch furtki, który oznajmiłby przybycie dziewczyny. Kiedy ujrzał uśmiechniętą brunetkę, jego kąciki ust również podniosły się ku górze:
- Ładnie wyglądasz - oberwał po głowie, gdyż Alex uznała jego słowa za ironię. 
- Miałam tylko 10 minut - odburknęła. 
- No właśnie. A mimo to wyglądasz idealnie. Jak zwykle. 
Nie lubiła, gdy ktoś prawił jej komplementy. Może dlatego, że zazwyczaj nie wiedziała jak się  w takiej sytuacji zachować. Podziękowała i odwróciła się w stronę schowka udając, że czegoś szuka, by nie dostrzegł rumieńców, które pojawiły się na policzkach i wcale nie były spowodowane zimnem. Sięgnęła po pudełko z płytami i włożyła do odtwarzacza jedną z nich. Odkąd się poznali, wybieranie muzyki, które miała umilać czas w samochodzie była jej przywilejem. To głupie, ale właśnie teraz siedząc obok jakże bliskiego sercu kierowcy poczuła magię świąt. Może to jednak prawda, że jeśli nam na kimś zależy, czujemy podwójnie. Mijali przechodniów robiących ostatnie zakupy,  sklepowych nanoszących ostatnie poprawki na ozdoby dekorujące ich miejsca pracy, dzieci stojące przy prowizorycznej stajence odzwierciedlającej tę betlejemską, starsze panie wychodzące z kościoła. Wszyscy byli szczęśliwi. O dziwo, ona też. Każde z nich zagłębiło się w swoich myślach i podczas jazdy wymienili tylko kilka zdań. Wjechali w znajomą uliczkę i już po chwili wyrósł przed nimi dom Schlierenzauerów. Była tu tylko dwa razy, ale zdążyła doskonale poznać rodzinę skoczka. Gregor otworzył przed nią drzwi jak na dżentelmena przystało, a do jej nozdrzy dostał się wspaniały zapach wypieków pani Angeliki. Po krótkiej wymianie zdań, blondyn zabrał Alexandrę do salonu, gdzie czekało na nich świeżo ścięte drzewko. Obok znajdowała się masa pudełek zawierających ozdoby. Kiedy Schlieri zajmował się rozplątywaniem światełek, wybierała łańcuch, który kolorystycznie wpasowałby się w otoczenie. Problem rozwiązał się sam, gdy chłopak stwierdził, że choinka nie musi wyglądać ładnie i elegancko, ale emanować ciepłem i rodzinną atmosferą. Zawieszali co popadnie, czekając tylko aż drzewko zacznie uginać się od przepychu. Nie obyło się bez śmiechu, kilkunastu stłuczonych baniek i obwiązywaniu się łańcuchami. Szczęśliwi czasu nie liczą, a błoga chwila mogłaby trwać dla nich wiecznie, więc czynność, która zwykle była zakończona w ciągu godziny, przeciągnęła się do trzech. Oboje byli bardzo zadowoleni z efektu. Sprzątnęli bałagan i udali się na zasłużony odpoczynek. Siedzieli w fotelach, ogrzewając stopy przy kominku i popijając ciepłe kakao:
- Po kolacji zabiorę Cię w najbardziej magiczne miejsce na całym świecie - oznajmił z przymkniętymi powiekami, jakby zdołał przypomnieć sobie uczucia targające nim, gdy właśnie tam się znajdował. 
- Znów mnie porywasz ? - zapytała udając znudzenie. 
- Oczywiście, że tak. Przecież muszę się tobą nacieszyć.
- Racja... Przecież pojutrze wyjeżdżasz na zgrupowanie - posmutniała. 
- Taa - przytaknął bez przekonania.
Bo co miał innego zrobić ? Powiedzieć, że za jakiś czas rozstaną się na zawsze ? Że nie będzie to kolejna kilkudniowa rozłąka, ale wieczność ?

~ Wieczór. Po wigilijnej kolacji.~
Pozytywnie nakręcona przez wcześniejsze spotkanie ze Schlierenzaurem, była dla wszystkich miła i do każdego się uśmiechała. Po rozpakowaniu prezentów, śpiewaniu kolęd i kilku rozmowach, mogła wreszcie wrócić do swojego pokoju. Zdążyła zabrać tylko prezent, gdy dźwięk dzwonka oznajmił, że chłopak jest już na miejscu. Kiedy zbiegła po schodach, składał życzenia Pointnerowi. Kątem oka widziała miny starszych ciotek i to z jaką ekscytacją mówiły o gościu, który był rzekomym partnerem ich ukochanej Alex. Gdy nareszcie wyszli, mieli czas tylko dla siebie i obdarowali się drobnymi podarunkami. Blondyn nałożył dziewczynie przepaskę na oczy, gdyż wiedział jak dobrze zna drogę do obiektu, który był celem dzisiejszej przejażdżki. Zaparkował w swoim stałym miejscu, ujął towarzyszkę za rękę i powoli prowadził, tak żeby przypadkiem nie potknęła się, a co gorsza runęła w zaspy białego puchu, które otaczały wąską śnieżkę z każdej strony:
- Gdzie ty mnie prowadzisz ?! - najwyraźniej zabawa w ciuciubabkę powoli zaczynała jej się nudzić.
- A ufasz mi ? - zadał na pozór niewinne pytanie.
- W stu procentach - odpowiedziała natychmiast, po czym znów ruszyli do przodu. Po pokonaniu kilkudziesięciu schodków byli już na górze. Siedzieli na belce startowej, a on jednym ruchem dłoni, odsłonił jej widok na Innsbruck.
- O Boże... - tylko tyle zdołała powiedzieć. Była tu pierwszy raz od wypadku. Wiatr smagał jej policzki, gdy ta wtulała się w silne ramiona Gregora. Chciał pomóc w powrocie do skoków. Gdyby jednak nie zdążył, chciał przynajmniej mieć w tym swój udział. Pierwszym elementem było właśnie pokonanie lęku. 
- Wspaniale, prawda ? - rozkoszował się zimowym krajobrazem, choć widział go za każdym razem, gdy tu zasiadał. 
Potrząsnęła głową. Mogła tu siedzieć całą noc, a doskwierające zimno byłoby dla niej obojętne. Z dwóch powodów. Pierwszym był zdecydowanie mężczyzna siedzący obok niej. Drugim wszystko wokół. Nigdy wcześniej nie myślała nad tym, że wszystko tak diametralnie może się zmienić. Dostrzegła piękno bez narkotyków, dobrze bawiła się bez alkoholu i nie paliła papierosów, po które zazwyczaj sięgała w sytuacjach stresowych. Może dlatego, że właśnie takich brakowało. Życie jest piękne, wystarczy niczego nie utrudniać. Jedyną rzeczą, jakiej brakowało jej do pełni szczęścia były skoki.
- Zazdroszczę ci... - popatrzyła na skoczka. Nie była do końca świadoma swoich słów. Przecież nie znała jego największej i najbardziej bolesne tajemnicy. 
- Nie ma czego - powiedział, wpatrując się w jakiś martwy punkt położony w oddali.
- Choćby tego, że masz to szczęście i możesz skakać. 
- Największym ze wszystkich cudów jest życie, a skoki są tylko częścią. Uwierz, gdybym mógł cokolwiek zmienić, zrezygnowałbym. Byleby pozostać tu dłużej z tobą...
- Ale o czym ty mówisz ?
 Być może chciał uniknąć odpowiedzi na niekomfortowe pytanie...Albo po prostu zrobił to, czego pragnął od dobrych kilku tygodni. W chwili zetknięcia się ust, wiedział już, że popełnił największy błąd. 


~*~
Zdecydowanie za słodko, aż za bardzo... Ale tak musi być :/ Mam nadzieję, że jeszcze jakoś przebolejecie następny rozdział, a w piątym (ostatnim) wszystko diametralnie się zmieni ;)
Motyw Wigilii wziął się stąd, że pewnie jak większość z was nie mogę już doczekać się świąt. Choinka na zdjęciu jest taka trochę 'bajkowa', ale za to nastrojowa.
Dzisiaj w końcu skoki *_*
SEZONIE 13/14, NADCHODĘĘĘĘĘĘĘ ! <3



4 komentarze:

  1. Jak Ty lecisz z tym opowiadaniem.. O jejku xd nim się zdążyłam zorientować, oni już są razem. Znając życie u mnie by się jeszcze nie poznali xd
    Ale właśnie przez ten dynamizm uwielbiam to opowiadanie. Mogę sobie uświadomić fakt, że przecież tak mało zostało mu czasu...

    Sezonie! Ja również nadchodzę! <3

    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Lecisz lecisz z fabułą widzę :D Pamietaj, nigdy nie za dużo słodyczy <3 Zgadzam się z Yprisją - przez dynamikę można się bardziej wczuć w Gregora. Bo tak mało czasu mu zostało :c To nie błąd, Gregor, kochaj póki możesz <3
    Ale go rozumiem, boi się tego że ją opuści :c

    Osobiście zatwierdzam porzucenie nauki na rzecz skoków <3 !!
    Kc weny ! :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Tak długo czekałam i było warto. Wow! Ale tutaj słodko i miło było <2 *-* Też tak chcę. Tylko ja nie potrafię rozmawiać z chłopakami i nigdy nie zaprzyjaźnię się z nimi. Szkoda mi bardzo Gregora :/ Biedak zostało mu tak mało czasu i nie może nacieszyć się Alex. Oni się kochają! Powinni być razem na zawszę :) Czekam na nexta z niecierpliwością. Pozdrawiam i weny :*
    W wolnym czasie zapraszam na nowe opowiadanie "Pokochałam oczy twe chcąc zawsze patrząc w nie": http://pokochalam-oczy-twe.blogspot.com/
    i Trochę starsze rozpoczęte w wakajce ;) http://roksiandaustria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodko? Już ja widzę jakie to słodkie będzie. Morze łez wylanych prawdopodobnie.
    Nie zmienia to faktu, że cudowne jest te opowiadanie. Strasznie się cieszę, że pojawił się nowy rozdział :)
    Tak mało czasu a tyle chwil do przeżycia...;c Może to i życiowe, ale zdecydowanie niesprawiedliwe.

    OdpowiedzUsuń